poniedziałek, 30 marca 2015

Maggie Stiefvater – Król Kruków

Jedna dziewczyna, czterech chłopaków z renomowanej szkoły, linie mocy i Glendower.

Dzieńdoberek!

Naprawdę, chwilę myślałam, zanim wybrałam o czym napisać w tym poście. Ostatnio z książek przerzuciłam się na fanfiction, nad czym bardzo ubolewam, dlatego trudno było mi tak od razu usiąść i zacząć pisać. Ale obiecuję, do babci na święta pojadę z torbą książek i polecę Wam jakąś cudowną! A dzisiaj...

Maggie Stiefvater – Król Kruków

 Nawet ostatnia część Olimpijskich Herosów nie zassała mnie tak jak ta książka. I dzięki bogu, że to trylogia (ostatnio przetłumaczono drugą część! Piszczałyśmy z przyjaciółką w empiku dobrą minutę :D), bo nie wiem, co bym zrobiła.

W cichym miasteczku Henrietta mieszka Blue. Dziewczyna pochodzi z rodziny wróżek, jednak nie posiada żadnej specjalnej mocy – jej rola jest raczej „wzmacnianie mocy” jej krewnych, coś jak wsadzanie wtyczki do kontaktu. Troszkę smutne, nieprawdaż? A dodajcie do tego jeszcze to, że kochana rodzinka oznajmiła, że jeśli Blue pocałuje chłopaka, to ten umrze...... Nic dodać, nic ująć.

Niedaleko znajduje się Aglionby Academy, szkoła dla nadzianych chłopaków. W zastraszającej większości uczniowie Aglionby to nadęte bufony,  nic więc dziwnego, że Blue nie pała do nich żadnymi ciepłymi uczuciami. Jednak jej los zostaje spleciony z jednym z nich, kiedy na opuszczonym cmentarzu widzi ducha chłopaka, którego kiedyś zabije... a kilka dni potem widzi tego oto przedstawiciela płci męskiej razem z kumplami w knajpce, w której pracuje... Zanim się obejrzymy, Blue zawiera ciekawy rodzaj przyjaźni z trochę-za-bardzo-bufonowatym Ganseyem, Adamem, z którym być może będzie coś więcej niż tylko przyjaźń, Noahem, który jest dziwnie mało-widoczny i Ronanem, którego lubię najbardziej z całej tej bandy, może dlatego, że w jakiś sposób przypomina mi Syriusza Blacka. Dziewczyna dołącza do poszukiwań legendarnego Króla Kruków – Glendowera, oraz tajemniczych linii mocy, których sens istnienia i logikę udało mi się zrozumieć z lekkim trudem.

Zakochałam się w Stiefvater dzięki tej książce – bohaterowie są jak żywi,  przygody, pomimo tego, że ociekające magią, to wydają się bardzo realistyczne, idealne tempo książki.... Muszę wspomnieć, że po prostu uwielbiam książki z wątkiem silnej przyjaźni między chłopakami – ta między dziewczynami jest trochę za bardzo pokręcona, ale spójrzcie na Syriusza i Jamesa z HP, Ronana i Ganseya z Króla Kruków czy nawet Felixa i Neta z FNiN... P-I-Ę-K-N-E!!! Niestety, jedyny minus w tym wszystkim był taki, że już w pewnym momencie chciałam, żeby autorka skupiła się na jednym wątku, no bo TO JEST WĄTEK KULMINACYJNY, JA CHCĘ WIEDZIEC CO SIĘ STANIE DALEJ Z TĄ CAŁĄ EKIPĄ, A NIE CZYTAĆ O KIMŚ INNYM, dlatego że emocje były takie ogromne jak Mount Everest. Ale przyznaję, te „odskocznie” były bardzo istotne dla fabuły książki, dlatego musicie się po prostu uzbroić w cierpliwość. Do tego nie podobał mi się trochę wątek miłosny – sama nie wiem dlaczego, ale według mnie Blue powinna być singielką, ale no cóż, wizja autora jest świętością....

Po Królu Kruków miałam niezłego „kaca” i do dzisiaj każdemu polecam, bo książka jest po prostu cudowna, a do tego dość gruba, co dla mnie było jak spełnienie marzeń. Jeśli nie znacie, to w tej chwili proszę iść do biblioteki/księgarni i zacząć czytać, bo jestem pewna, że się nie zawiedziecie.

Miłej lektury!

K.





1 komentarz:

  1. Recenzja bardzo chaotyczna... ale właśnie takie lubię najbardziej, więc trafiłaś w mój gust :D zdecydowanie zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki i czekam na następną recenzje :)

    OdpowiedzUsuń