Jedna dziewczyna, czterech chłopaków z renomowanej
szkoły, linie mocy i Glendower.
Dzieńdoberek!
Naprawdę, chwilę myślałam, zanim wybrałam o czym napisać w
tym poście. Ostatnio z książek przerzuciłam się na fanfiction, nad czym bardzo
ubolewam, dlatego trudno było mi tak od razu usiąść i zacząć pisać. Ale
obiecuję, do babci na święta pojadę z torbą książek i polecę Wam jakąś cudowną!
A dzisiaj...
Maggie Stiefvater –
Król Kruków
Nawet ostatnia część
Olimpijskich Herosów nie zassała mnie tak jak ta książka. I dzięki bogu, że to
trylogia (ostatnio przetłumaczono drugą część! Piszczałyśmy z przyjaciółką w
empiku dobrą minutę :D), bo nie wiem, co bym zrobiła.
W cichym miasteczku Henrietta mieszka Blue. Dziewczyna
pochodzi z rodziny wróżek, jednak nie posiada żadnej specjalnej mocy – jej rola
jest raczej „wzmacnianie mocy” jej krewnych, coś jak wsadzanie wtyczki do
kontaktu. Troszkę smutne, nieprawdaż? A dodajcie do tego jeszcze to, że kochana
rodzinka oznajmiła, że jeśli Blue pocałuje chłopaka, to ten umrze...... Nic
dodać, nic ująć.
Niedaleko znajduje się Aglionby Academy, szkoła dla
nadzianych chłopaków. W zastraszającej większości uczniowie Aglionby to nadęte
bufony, nic więc dziwnego, że Blue nie
pała do nich żadnymi ciepłymi uczuciami. Jednak jej los zostaje spleciony z
jednym z nich, kiedy na opuszczonym cmentarzu widzi ducha chłopaka, którego
kiedyś zabije... a kilka dni potem widzi tego oto przedstawiciela płci męskiej
razem z kumplami w knajpce, w której pracuje... Zanim się obejrzymy, Blue
zawiera ciekawy rodzaj przyjaźni z trochę-za-bardzo-bufonowatym Ganseyem,
Adamem, z którym być może będzie coś więcej niż tylko przyjaźń, Noahem, który
jest dziwnie mało-widoczny i Ronanem, którego lubię najbardziej z całej tej
bandy, może dlatego, że w jakiś sposób przypomina mi Syriusza Blacka.
Dziewczyna dołącza do poszukiwań legendarnego Króla Kruków – Glendowera, oraz
tajemniczych linii mocy, których sens istnienia i logikę udało mi się zrozumieć
z lekkim trudem.
Zakochałam się w Stiefvater dzięki tej książce – bohaterowie
są jak żywi, przygody, pomimo tego, że
ociekające magią, to wydają się bardzo realistyczne, idealne tempo książki....
Muszę wspomnieć, że po prostu uwielbiam książki z wątkiem silnej przyjaźni
między chłopakami – ta między dziewczynami jest trochę za bardzo pokręcona, ale
spójrzcie na Syriusza i Jamesa z HP, Ronana i Ganseya z Króla Kruków czy nawet
Felixa i Neta z FNiN... P-I-Ę-K-N-E!!! Niestety, jedyny minus w tym wszystkim
był taki, że już w pewnym momencie chciałam, żeby autorka skupiła się na jednym
wątku, no bo TO JEST WĄTEK KULMINACYJNY, JA CHCĘ WIEDZIEC CO SIĘ STANIE DALEJ Z
TĄ CAŁĄ EKIPĄ, A NIE CZYTAĆ O KIMŚ INNYM, dlatego że emocje były takie ogromne
jak Mount Everest. Ale przyznaję, te „odskocznie” były bardzo istotne dla
fabuły książki, dlatego musicie się po prostu uzbroić w cierpliwość. Do tego
nie podobał mi się trochę wątek miłosny – sama nie wiem dlaczego, ale według
mnie Blue powinna być singielką, ale no cóż, wizja autora jest świętością....
Po Królu Kruków miałam niezłego „kaca” i do dzisiaj każdemu
polecam, bo książka jest po prostu cudowna, a do tego dość gruba, co dla mnie
było jak spełnienie marzeń. Jeśli nie znacie, to w tej chwili proszę iść do
biblioteki/księgarni i zacząć czytać, bo jestem pewna, że się nie
zawiedziecie.
Miłej lektury!
K.
Recenzja bardzo chaotyczna... ale właśnie takie lubię najbardziej, więc trafiłaś w mój gust :D zdecydowanie zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki i czekam na następną recenzje :)
OdpowiedzUsuń